Wczoraj zadzwonił do nas nasz kolega Marek z propozycją na wspólny obiad, chciał nam pokazać jedno z tradycyjnych dań jakie jadał w swoim rodzinnym domu. Przyjechał z pełną torbą produktów ( nawet mąkę słowacką przywiózł ) więc zaraz udaliśmy się do kuchni :) Oczywiście ja z Markiem bo mąż oczywiście czekał na efekt końcowy;) Danie bardzo smakowało no i bylo sycace. Powiem, że jest godne spróbowania nawet dla tych którzy nie lubią owczych serów, ponieważ bryndza po rozpuszczeniu i wymieszaniu z kluseczkami smakuje delikatniej i nie jest, aż tak bardzo wyczuwalna.
3 bardzo duże ziemniaki
jajko
sól
mąka pszenna
200 g bryndzy (ser owczy)
kawałek słoniny wędzonej
Obieramy i trzemy ziemniaki na najdrobniejszych oczkach tarki lub mielimy w maszynce do ziemniaków. Dodajemy jajko, sól i naprawdę dużo mąki pszennej, ciasto ma być dużo bardziej gęste niż na placki ziemniaczane, musicie czuć opór podczas mieszania.
Na gotującą się wodę za pomocą specjalnego sitka takiego z dużymi otworkami (wpiszce w wyszukiwarkę sitko do haluszków zobaczycie jakie mam na myśli) przecierać haluszki. Można zrobić to też za pomocą deseczki czy płaskiego talerza, rozkładając równomiernie ciasto i odkrawać po kawałeczku wprost na gotującą wodę. Kluseczki wyławiamy niedługo po tym jak wypłyną na powierzchnię. Powinny być aldente. Nie twarde i nie rozgotowane.
Do wyłowionych gorących kluseczek dajemy pokruszoną bryndzę i mieszamy tak aby w całosci się rozpuściła i oblepiła nasze kluseczki.
Teraz tylko polewamy podsmażoną słoninką lub boczkiem. Marek opowiadał o najlepszej słoninie wędzonej przez sąsiada. Z kolegą nazywali ją słonina "adidas";) była potrójnie poprzerastana: tłuszczyk, mięsko itd.... tylko zastanawiam się czy to już nie boczek;)
Gotowe:)
kawałek słoniny wędzonej
Obieramy i trzemy ziemniaki na najdrobniejszych oczkach tarki lub mielimy w maszynce do ziemniaków. Dodajemy jajko, sól i naprawdę dużo mąki pszennej, ciasto ma być dużo bardziej gęste niż na placki ziemniaczane, musicie czuć opór podczas mieszania.
Na gotującą się wodę za pomocą specjalnego sitka takiego z dużymi otworkami (wpiszce w wyszukiwarkę sitko do haluszków zobaczycie jakie mam na myśli) przecierać haluszki. Można zrobić to też za pomocą deseczki czy płaskiego talerza, rozkładając równomiernie ciasto i odkrawać po kawałeczku wprost na gotującą wodę. Kluseczki wyławiamy niedługo po tym jak wypłyną na powierzchnię. Powinny być aldente. Nie twarde i nie rozgotowane.
Do wyłowionych gorących kluseczek dajemy pokruszoną bryndzę i mieszamy tak aby w całosci się rozpuściła i oblepiła nasze kluseczki.
Teraz tylko polewamy podsmażoną słoninką lub boczkiem. Marek opowiadał o najlepszej słoninie wędzonej przez sąsiada. Z kolegą nazywali ją słonina "adidas";) była potrójnie poprzerastana: tłuszczyk, mięsko itd.... tylko zastanawiam się czy to już nie boczek;)
Gotowe:)
Pycha!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPewnie że pycha...w prostocie siła. :)
OdpowiedzUsuń